poniedziałek, 5 grudnia 2011

29. "Fiolet" Magdalena Kozak


Autor: Magdalena Kozak
Tytuł: Fiolet
Wydawnictwo: Runa
Liczba stron: 528
Ocena: 5/6


Czasy współczesne, godzina siódma rano, Warszawa, centrum miasta. Ludzie spieszą do pracy, samochody stoją w korkach, panuje chaos. Szara codzienność, obrazek, który można ujrzeć niemal codziennie. Na Placu Defilad wyrasta kwiat – fiołek. Jednak nie jest to zwykła roślina – w ciągu kilkunastu minut zabija wszystkie oddychające istoty, które znalazły się w pobliżu. Niewidzialny morderca - cyjanowodór unosi się w powietrzu, a kwiat wciąż rośnie, by wkrótce przesłonić Pałac Kultury. Fiołek zapuszcza swe korzenie w niemal wszystkich krajach świata. Skąd pochodzi? Czy to początek inwazji? Jak go powstrzymać?

Do książki podchodziłam sceptycznie, nie mam bowiem doświadczenia z polskimi autorami fantasy. Jednak już pierwsze kilkanaście stron okazało się ogromnym zaskoczeniem. I nie chodzi tu tylko o twór, z którym musi zmierzyć się ludzkość, ani o to, że akcja rozgrywa się w Polsce. Nie zdradzę szczegółów, powiem tylko, że było to coś, czym Magdalena Kozak zaskarbiła sobie moje zaufanie i sprawiła, że czytałam z wypiekami na twarzy. Szkoda tylko, że napięcie nie utrzymywało się przez cały czas, tylko to podnosiło się to opadało, by trzymać się przeważnie tej niższej granicy.

Ogromną zaletą książki jest umiejscowienie jej akcji w Warszawie. Opis skażonej strefy, która powstała w centrum miasta jest plastyczny i wyrazisty. Znajomość topografii stolicy sprawia, że Czytelnik może zobaczyć oczyma wyobraźni, jak wygląda to miejsce z perspektywy autorki. Zgliszcza, wraki samochodów, stosy napuchniętych trupów i olbrzymi Fiołek to dość sugestywne obrazy. Dodajmy do tego Drwali, Stróżów i Hieny – wszystkich w kombinezonach i mamy niemalże Zonę Czarnobylską.

Jednak głównymi bohaterami książki pozostają Osy – załoga spadochroniarska, której celem jest udaremnienie rozprzestrzeniania się nasion tajemniczej rośliny. Na pierwszy plan wysuwa się Milka – pierwsza kobieta w elitarnym oddziale, zakochana w jego przywódcy – charyzmatycznym Drakkarze. Mimo, że skoczkowie są bez wątpienia herosami, próżno szukać u nich cech charakterystycznych dla tej grupy. To zwykli ludzie, kochający powietrze, niezwykle odważni, lecz mający swoje słabości. Zamiłowanie do tak niebezpiecznego sportu nauczyło ich, że każdemu skokowi towarzyszy ryzyko, dlatego śmierć kolegi starają się przyjmować spokojnie. Nie oznacza to oczywiście, że są bezduszni. Autorka umiejętnie ukazała nam ich psychikę, kreując bohaterów wyrazistych, z krwi i kości.

W Fiolecie dużo jest zwrotów akcji, tajemnic i niedopowiedzeń. Czytelnik nie dostaje gotowych rozwiązań na talerzu, akcja rozwija się powoli, a interesujące nas informacje pojawiają się stopniowo. Poza wspomnianymi Osami, poznajemy przedstawicieli Stróżów, którzy pilnują porządku w strefie nachodzonej przez żądnych łatwego zarobku szabrowników. Dwóch z nich stanie się bardzo istotnymi postaciami. Dowiadujemy się również w jaki sposób Drwale starają się unieszkodliwić Fiołka. Na horyzoncie pojawi się międzynarodowa mafia i organizowany w największej tajemnicy, nielegalny Wyścig. Będziemy mieli również okazję przekonać się, jak na inwazję zareaguje polski rząd. To sporo wątków, jednak są one poprzeplatane w sposób przemyślany i tworzą zgrabną całość, uzupełniając się nawzajem.

Fiolet Magdaleny Kozak jest pozycją dobrą, być może nawet bardzo dobrą, lecz odnoszę wrażenie, że czegoś tu zabrakło. Trudno jest się przyczepić do fabuły, czy bohaterów. Język, którym operuje autorka jest prosty i nawet wulgaryzmy, czy spadochroniarski żargon nie przeszkadzają w lekturze, tylko dodają jej smaku. Nie jest to ani standardowa fantastyka, ani science fiction. Jednakże wielbiciele dobrej akcji, którzy lubią być zaskakiwani z pewnością znajdą tu coś dla siebie.

***
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Sztukater i wydawnictwu Runa.

28. "Krzyż Południa. Rozdroża" Jakub Ćwiek


Autor: Jakub Ćwiek
Tytuł: Krzyż Południa. Rozdroża
Wydawnictwo: Runa
Liczba stron: 336
Ocena: 4/6


Twórczość Jakuba Ćwieka poznałam przy okazji jego sławnego Kłamcy i od razu przypadła mi do gustu. Z tego powodu, z radosnym oczekiwaniem, pełna napięcia sięgnęłam po Krzyż Południa. Rozdroża. Już sam główny bohater zapowiadał wciągającą i pełną zwrotów akcji powieść. Niestety, jak to często bywa w przypadku legendy – nijak się ona miała do rzeczywistości.

Cała rzecz dzieje się na terenach Ameryki, w okresie wojny secesyjnej. Jednakże, nie próbujmy czerpać stąd wiedzy potrzebnej na lekcję historii. Jak sam autor mówi, w jego książce elementy historyczne więcej mają wspólnego z fikcją niż z faktami. Jak to w przypadku konfliktu zbrojnego bywa, czeka na nas dużo strzelania, wybuchów, krwi i fruwających fragmentów ciał, a to wszystko opisane w sposób barwny i dynamiczny.

Najmocniejszym punktem pozycji jest główny bohater – Jeremiah Cross, konfederacki kapitan, legendarny Krzyż Południa. Poznajemy go z mocno ubarwionych żołnierskich historyjek, przekazywanych przy ognisku. Dla towarzyszy z południa jest on bohaterem i ostatnią deską ratunku, a niebieskie kurtki boją się go jak diabła. Z jednej strony Czytelnikowi jawi się on jako tajemniczy, niezwykle silny i prawdopodobnie obdarzony nadludzką mocą człowiek-widmo, jednak gdy poznajemy go bliżej… Jeremiah Cross jest mężczyzną z krwi i kości, diabelnie inteligentnym i przebiegłym, ale wciąż śmiertelnikiem. Zderzenie rzeczywistości z legendą zostało tutaj bardzo ciekawie i plastycznie ukazane, co jest ogromną zaletą książki.

Kolejnym bardzo istotnym i interesującym wątkiem, który został tu wpleciony jest pojawienie się Barona Samediego. W religii voodoo jest to przywódca wszystkich duchów, mistrz magii i pan podziemi. U Ćwieka przedstawia się jako bóg i obiecuje swym wyznawcom wolność i potęgę. Spodobało mi się, że autor nie skupił się tylko na wojnie Północy z Południem i zwrócił uwagę na jakże istotną kwestię murzyńską. Ciemnoskórzy są tu zniewolonymi ludźmi, którzy starają się kultywować swoje tradycje, choć widzimy, że powoli przestawiają się na modłę amerykańską. Samedi jest jakby głosem ich sumienia, nawołującym do walki o wolność i powrót do starej religii. Ta postać z pewnością wiele namiesza.

Tym, co najbardziej irytowało mnie podczas lektury był natłok nazwisk, postaci i miejsc. Ciężko było połapać się o kogo chodzi, kto walczy za Południem, a kto za Północą. Bohaterowie przychodzili i odchodzili, panował totalny chaos. Dla osób, które podobnie jak ja, niewiele wiedzą na temat wojny secesyjnej, może być trudno przez to przebrnąć. Często gubiłam się, nie wiedziałam już kto jest kim i dlaczego. To w znacznym stopniu utrudnia zrozumienie treści i czerpanie radości z czytania. Kolejna wada to brak zwrotów akcji i zaskakujących momentów. Opisy bitew są treściwe i dynamiczne, jednak podczas lektury nie czujemy żadnego dreszczyku emocji. Trudno jest sympatyzować z bohaterami, których ledwo znamy, a którzy pojawiają się na chwilę, by umrzeć lub zostać porzuconymi. Można to zrzucić na karb niechlujności autora, jednak znając jego twórczość skłaniałabym się raczej ku celowemu zabiegowi. Być może wygląda to w ten sposób, by zwrócić naszą uwagę, na coś lub kogoś innego?

Krzyż południa. Rozdroża jest pierwszą częścią większego cyklu. Mimo, że wzbudziła we mnie mieszane uczucia, nie mam zamiaru jej porzucić, wręcz przeciwnie, czekam z niecierpliwością na kolejny tom. Muszę dowiedzieć się, jak potoczą się losy Crossa, jaki jest prawdziwy powód wizyty Samediego i jak rozwinie się kwestia białych kapturów. Oczekuję trzymającej w napięciu akcji i czytania z zapartym tchem. Jeżeli takie wrażenie wywarła na mnie ta książka, to z czystym sumieniem polecam jej lekturę.

***
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Sztukater i wydawnictwu Runa.

piątek, 2 grudnia 2011

"Ludzka miłość" Patronat Sztukatera

Do księgarń trafiła właśnie najnowsza książka Andreïa Makine’a, jednego z najpoczytniejszych francuskich pisarzy, którego powieści przetłumaczono dotąd na ponad 30 języków.


Bohater książki Andreïa Makine’a, Eliasz Almeida, przechodzi przez życie, będąc świadkiem bestialstwa na granicy ludzkiej wytrzymałości. Poznaje hipokryzję i okrucieństwo rewolucji. Towarzyszenie Almeidzie w jego wędrówce przez ogarnięte rewolucyjną gorączką kraje XX wieku pokazuje, że tylko dzięki miłości można pozostać człowiekiem i zachować godność wbrew barbarzyństwu otaczającego świata…
Na przykładzie aktualnych stosunków między Afryką a krajami europejskimi autor w drastyczny sposób ukazuje mechanizmy rządzące działalnością międzynarodowych organizacji pozarządowych – korupcję oraz egoistyczną walkę o wpływy.
„Ludzka miłość” jest powieścią wstrząsającą – w naturalistyczny sposób pokazuje okrucieństwo, przynosząc jednak pełne nadziei przekonanie, że podążanie za humanistycznymi ideałami jest możliwe.
Angolczyk, Eliasz Almeida, jako mały chłopiec jest świadkiem śmierci matki torturowanej przez Portugalczyków za udział męża w walce o niepodległość u boku Lumumby. Po jej śmierci Eliasz przedziera się do ojca, by walczyć o wolność ludu. Po walkach w afrykańskiej dżungli, gdzie spotyka Ernesta Che Guevarę, Almeida jedzie na Kubę, gdzie styka się z rewolucją kubańską i jej wodzem, Fidelem Castro, a następnie udaje się do Moskwy, by wykształcić się na zawodowego rewolucjonistę. W Moskwie poznaje Annę, którą będzie kochał do końca życia miłością bez granic. Nie zmieni tego ani oddalenie, ani małżeństwo Anny, ani okrucieństwa, jakich Eliasz będzie świadkiem podczas walk w Afryce, do której powróci po latach, by poświęcić życie afrykańskiej rewolucji. Zanim to jednak nastąpi, odkrywa z Anną Syberię i poznaje dzięki naocznym świadkom drugą stronę rewolucji – syberyjskie gułagi.


O autorze:
Andreï Makine urodził się w 1957 r. na Syberii. W 1985 roku uzyskał doktorat z literatury na Uniwersytecie Łomonosowa w Moskwie. W 1987 roku podczas podróży do Francji uzyskał azyl polityczny i osiadł w tym kraju na stałe, poświęciwszy się wyłącznie pisarstwu. Andreï Makine pisze po francusku. W 1990 roku ukazała się jego pierwsza książka Córka bohatera Związku Radzieckiego (La fille d'un héros de l'Union soviétique). Makine jest laureatem prestiżowych francuskich nagród literackich: Goncourtów, Medicis, RTL, Laterna Magica (za najlepszą powieść, którą można przełożyć na język kina). Poza granicami Francji został uhonorowany nagrodą Eevy Joenpelto w Finlandii w 1995 roku za Francuski testament oraz nagrodą Księcia Monako za całokształt twórczości. W Polsce ukazały się dotąd następujące powieści Makine’a: Francuski testament, Zbrodnia Olgi Arbeliny, Rzeka miłości, Requiem dla Wschodu i Muzyka życia.


Książkę można dostać w dobrych księgarniach na terenie całej Polski oraz w promocyjnej cenie w księgarni internetowej wydawnictwa Akcent.


środa, 30 listopada 2011

27. "Kwiat pustyni" Waris Dirie


Autor: Waris Dirie
Tytuł: Kwiat pustyni
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 256
Ocena: 6/6

Wychowała się na somalijskiej pustyni wśród Nomadów. W wieku pięciu lat została bestialsko okaleczona. Gdy miała lat dwanaście uciekła z domu, by uniknąć małżeństwa ze starcem. W końcu trafiła do Anglii, gdzie rozpoczęła się jej wielka kariera modelki. To ona pierwsza sprzeciwiła się okrutnej tradycji kultywowanej od setek lat, która do tej pory zbiera ogromne żniwo. Waris Dirie, w swej pierwszej książce Kwiat pustyni, zwróciła oczy całego świata na problem obrzezania dziewczynek. Jej historia poruszyła miliony i stała się początkiem walki z bezsensownym procederem.

Otwierając tę książkę stajemy twarzą w twarz z autorką i zostajemy biernymi uczestnikami jej opowieści. Mimo tragizmu swej historii, kobieta mówi do nas w sposób prosty i przystępny. Stara się opowiadać wszystko po kolei, choć czasami wraca do wspomnień, by coś wytłumaczyć, bądź przypomnieć. Dowiadujemy się tu wielu interesujących faktów na temat życia Nomadów, ich wierzeń i codziennych zmagań z nieprzychylną naturą. Z drugiej strony poznajemy wymagający świat modelingu z perspektywy zwykłej dziewczyny.

Jednak najważniejszym tematem całej książki jest obrzezanie dziewczynek. W wielu kulturach arabskich jest to tradycja, coś co trzeba zrobić, bo postępowano tak od wieków. Dla młodej bohaterki, która nie miała pojęcia z jakim niebezpieczeństwem i cierpieniem wiąże się ten rytuał, „stanie się kobietą” było czymś czego oczekiwała z niecierpliwością. Dziewczyna, która nie poddałaby się obrzezaniu byłaby splugawiona i żaden mężczyzna nie chciałby jej za żonę. Zwolennicy tego obrzędu powołują się na Koran, mimo że często nie potrafią czytać. A szkoda, ponieważ święta księga Islamu nie wspomina o nim nawet słowem.

Podczas lektury Kwiatu pustyni łzy często spływały po policzkach. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak można tak bardzo skrzywdzić dziecko, okaleczając je, wyrywając kobiecość, skazując na życie w ciągłym bólu. Jak bezduszna może być matka, która pomaga w tym haniebnym czynie. Krzyk i płacz małej Waris docierał do mnie znad stronic książki, ściskając za serce. Mogę tylko gratulować i dziękować jej za to, że mimo tak bolesnych wspomnień postanowiła o nich mówić. Dzięki jej sprzeciwowi coraz więcej somalijskich wiosek odchodzi od krwawej tradycji. W moich oczach Waris Dirie stała się bohaterką.

Ze względu na drastyczne opisy pewnych sytuacji, Kwiat pustyni to książkach dla osób o mocnych nerwach. Jest ona przepełniona niewysłowionym cierpieniem, żalem i poczuciem niesprawiedliwości. Z drugiej jednak strony to powieść o niezwykłej sile i wytrwałości w dążeniu do celu. Waris uczy, by nigdy się nie poddawać, by nie przejmować się chwilowymi niepowodzeniami tylko cały czas iść na przód. Zachęcam do lektury jej wspomnień, dzięki nim możemy z nieco innej perspektywy spojrzeć na nasze własne życie i uwrażliwić się na krzywdę innych ludzi. Ta poruszająca powieść niesie za sobą naukę, z której warto jest wyciągnąć wnioski.

niedziela, 20 listopada 2011

26. "Czarny Pryzmat" Brent Weeks


Autor: Brent Weeks
Tytuł: Czarny Pryzmat
Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 752
Ocena: 6/6

Brent Weeks zasłynął dzięki trylogii Nocny Anioł, której to pierwszą część Droga cienia miałam w swoich rękach, jednak po niespełna pięćdziesięciu stronach odłożyłam ją z niesmakiem i frustracją. Nie dziwi więc fakt, iż do pierwszego tomu nowego cyklu noszącego tytuł Powiernik światła podchodziłam raczej sceptycznie. Jednakże Czarny Pryzmat porwał mnie już od samego początku i nie pozwolił się ze sobą rozstać, aż do końca. Cieszę się, że mimo początkowego zniechęcenia do autora sięgnęłam po tę książkę. Dzięki temu oswoiłam się z jego stylem i wiem, że do Drogi cienia z pewnością wrócę.

Na ogromną pochwałę zasługuje innowacja, jaką Weeks wprowadził do świata magii, bowiem w krainie Siedmiu Satrapii czarujemy kolorami i światłem. Osoby obdarzone mocą krzesania mogą używać jednej (monochromaci), dwóch (dichromaci) lub trzech i więcej (polichromaci) barw. Co więcej o charakterze, czy naturze krzesiciela świadczy kolor, którym włada. I tak niebiescy są spokojnymi strategami, a czerwoni porywczymi wojownikami. Jako że w krzesaniu ogromną rolę odgrywa światło, w nocy czy ciemnych pomieszczeniach staje się to niemal niemożliwe.

To, co u Weeksa najbardziej mnie denerwowało i skutecznie odstraszyło od jego poprzedniej książki to opisy i mam tu na myśli zarówno te dotyczące świata przedstawionego i magii, jak i osób, czy miejsc. Podczas lektury często odnosiłam wrażenie, że w danym momencie brakuje szerszego komentarza lub wyjaśnienia pewnych kwestii, czy mechanizmów. W końcu pojawia się tu coś zupełnie nowego – krzesanie, a autor nie zamierza tłumaczyć nam wszystkiego od pierwszych stron, czy nawet momentu pojawienia się pierwszego krzesiciela. Dopiero po jakimś czasie, gdy mętlik w głowie osiąga szczytu, a Czytelnik tworzy własne teorie, otrzymujemy oświecenie. Co ciekawe, mimo że stan ten może irytować, jakoś nie potrafię mieć tego za złe. Żeby naprawdę dobrze zrozumieć, o co chodzi u Weeksa, potrzeba totalnego skupienia i zwracania uwagi nawet na najmniejszy szczegół. W przeciwnym wypadku Czytelnik zrazi się i zniechęcony odłoży książkę na półkę, a byłaby to wielka szkoda.

Zazwyczaj główny bohater, czy to mężczyzna, czy kobieta, to postać charyzmatyczna, przystojna, silna i pewna siebie. W Czarnym Pryzmacie taką rolę odgrywa Kip, a raczej powinien. W sumie żaden z niego bohater, ot mały, niezdarny grubasek, którego poza tuszą wyróżnia cięta riposta i niewyparzony język. Niczego niespodziewający się chłopiec, w dość dramatycznej sytuacji dowiaduje się, że jest kimś wyjątkowym, a to dopiero początek niespodzianek. Z drugiej strony mamy postać prawdziwego herosa – sam Wielki Pryzmat, Gavin Guile. Co łączy tych dwóch i z czym przyjdzie im się zmierzyć? To dość ciekawa i pokręcona historia, której warto jest się przyjrzeć bliżej.

Lekturę Czarnego Pryzmatu zaczynałam z mieszanymi uczuciami. Momentami było dość ciężko nadążyć za falą nowych informacji, ale udało się. Nieporadność Kipa i jego nieumiejętność zachowania się w pewnych sytuacjach czasami drażniła i irytowała. Jednak podsumowując wszystkie plusy i minusy muszę przyznać, że było warto. Książka dostarczyła mi bardzo wielu miłych chwil. Było strasznie, tragicznie, zabawnie, a momentami nawet wzruszająco. Niejednokrotnie otwierałam szerzej oczy ze zdziwienia i czytałam jakiś fragment ponownie, by upewnić się, że dobrze zrozumiałam. Lektura spodoba się osobom, które w fantastyce wciąż poszukują czegoś nowego. Ja z niecierpliwością czekam na kolejny tom.

Wielka Gwiazdkowa Akcja Blogerska!

Zachęcam do wzięcia udziału w akcji zorganizowanej przez Avo_Lusion na jej blogu Książki zbójeckie
Zasady:
  • Do dnia 30 listopada 2011 osoby chętne do wzięcia udziału w akcji wysyłają maila ze swoim zgłoszeniem na adres: odoj86@tlen.pl
W treści maila należy podać następujące informacje:

- Nick blogerski
- Imię i nazwisko oraz adres do wysyłki upominku
  • Dnia 1 grudnia 2011 na blogu ogłoszona zostanie lista osób biorących udział w zabawie oraz pary - a więc, kto komu robi prezent
  • Tego samego dnia otrzymacie na maile nick osoby, której robicie prezent wraz z danymi do wysyłki
  • Prezenty należy wysłać pocztą do dnia 13 grudnia 2011, najlepiej priorytetem
  • UWAGA: wartość prezentu nie może przekroczyć 20 zł wraz z kosztami przesyłki. Dopuszczalne są prezenty robione ręcznie (koszty materiałów też się liczą), czy wszelkie inne, nowatorskie pomysły
  • Po otrzymaniu przesyłki należy zrobić relację na blogu! Najlepiej ze zdjęciami, wszystko zależy od waszej inwencji twórczej
  • Aby wziąć udział w akcji należy zrobić na swoim blogu notatkę informującą o akcji (przekopiowując treść zasad) wraz ze zdjęciem poniżej (można je podlinkować). Notatkę proszę zrobić jak najszybciej, żeby jak najwięcej osób dowiedziało się o akcji
  • To, komu robicie prezent ma pozostać tajemnicą, zaskoczmy się wzajemnie!

czwartek, 17 listopada 2011

25. "Prawdziwy świat" Natsuo Kirino


Autor: Natsuo Kirino
Tytuł: Prawdziwy świat
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 296
Ocena: 3/6


Jako fanka twórczości Murakamiego, nie mogę sobie odmówić sięgnięcia po dzieła innych japońskich autorów. Gdy na jakiejś promocji wpadła mi w oko książka Natsuo Kirino Prawdziwy świat, bez wahania udałam się z nią do kasy. Nigdy wcześniej nie słyszałam o autorce, mimo że w Polsce zostały wydane już trzy jej powieści. Poza pochodzeniem pisarki, do lektury skłonił mnie zachęcający opis na okładce:
Zręcznie skonstruowany, mroczny i bezlitosny thriller psychologiczny przedstawiający gorzki obraz życia nastolatków w Japonii. Niepokojący i trzymający w napięciu – inny od wszystkiego, co do tej pory czytałeś”.
Niestety, po zweryfikowaniu jego treści, nie mogę się z nim zgodzić, ale o tym niżej.

Toshi, Terauchi, Yuzan i Kirarin to przyjaciółki, które podczas letnich kursów przygotowują się do egzaminów na studia. Gdy w brutalny sposób zamordowana zostaje sąsiadka Toshi, podejrzenia dziewczyn padają na jej syna, ucznia prestiżowego liceum i typowego outsidera, nazywanego przez nie Glistą. Kiedy chłopak znika, kradnąc rower i telefon komórkowy jednej z nich, znudzone bezbarwnym życiem bohaterki, chcąc tego, czy nie wikłają się w wyjątkowo niebezpieczną grę.

Autorka w sposób bezpośredni i brutalny ukazuje warunki życia przeciętnych japońskich nastolatków. Wyścig szczurów, do którego zmusza ich środowisko i rodzice, ciągłe pragnienie, by być lepszym, osiągnąć sukces i wybić się ponad rówieśników sprawiają, że młodzi ludzie są coraz częściej samotni i zaszczuci. Nawet szkolne przyjaciółki nie ufają sobie na tyle, by rozmawiać o wewnętrznych rozterkach i problemach, w wyniku czego właściwie się nie znają, a każda z nich nosi maskę, by ukryć to kim naprawdę jest.

Każdy rozdział pisany jest z perspektywy innego bohatera, dzięki czemu możemy poznać każdego z osobna i dowiedzieć się jakie jest jego spojrzenie na całą sprawę. Dowiadujemy się szczegółów z życia dziewczyn i Glisty, powoli odkrywając kto jest kim i dlaczego postępuje w taki, a nie inny sposób. To bardzo udany zabieg, gdyż Czytelnik może „wejść” w głowę bohatera i lepiej go zrozumieć. Jednak mimo to, trudno jest naprawdę zrozumieć zwłaszcza dziewczyny. Ich zachowanie jest wyjątkowo naiwne i wręcz głupie. Obcowanie z mordercą może być fascynującym przeżyciem, ale skoro człowiek ten zabił własną matkę i jest prawdopodobnie szalony, to co go powstrzyma przed skrzywdzeniem gadatliwej i nieznośnej dziewuchy? Czytelnik zastanawia się, czy autorka stworzyła je takimi w celu uwypuklenia pewnych wad i problemów, czy po prostu przesadziła z całym dramatyzmem.

W Prawdziwym świecie bardzo brakowało mi emocji. Nie wiem, czy Japończycy są tak gruboskórni i obojętni na krzywdę, ale śmierć i tragedia powinny poruszyć każdego człowieka. Zwłaszcza, że bohaterowie są młodymi ludźmi, którzy nie zostali poważnie doświadczeni przez życie i nie powinni być, aż tak oziębli i nieczuli. Łzy i żal pojawiają się na chwilę, ale są sztuczne i jakby wymuszone. Z tego powodu postacie wykreowane w książce nie przekonały mnie do siebie, były płaskie i irytujące, nie potrafiłam zrozumieć i polubić żadnej z nich.

Mimo wszystko Prawdziwy świat nie jest złą książką. Jeśli spojrzymy na to jak na pewnego rodzaju groteskę, możemy wyciągnąć interesujące, ale też nieco przerażające wnioski. Akcja nie porywa swym tempem, chociaż trudno jest się domyślić jakie kroki podejmą bohaterowie i jak to wszystko się zakończy. Polecam tę pozycję osobom zainteresowanym twórczością Natsuo Kirino i sympatykom literatury japońskiej. Być może znajdą tu coś dla siebie.