wtorek, 26 lipca 2011

2. "Dorian Gray" Oliver Parker


Tytuł: Dorian Gray
Reżyseria: Oliver Parker
Scenariusz: Toby Finlay
Gatunek: dramat, thriller, fantasy
Premiera: 1 października 2010 (Polska), 9 września 2009 (Świat)
Ocena: 6/10



Portret Doriana Gray’a to powieść irlandzkiego pisarza, Oscara Wilde’a wydana w 1891 roku. Na przestrzeni lat powstało mnóstwo nawiązań do tego dzieła, a uniwersalizm bohatera i motywu przewodniego był trzonem wielu adaptacji. Swoich sił w ukazaniu historii pięknego młodzieńca spróbował też Oliver Parker, reżyser między innymi szekspirowskiego Otella.

Młody Dorian (Ben Barnes) przybywa do Londynu, by objąć spadek po swoim dziadku. Na początku trudno jest temu nieśmiałemu i delikatnemu chłopcu odnaleźć się wśród angielskiej elity. Poznaje on wrażliwego malarza Basila Hallwarda (Ben Chaplin), który oczarowany urodą mężczyzny postanawia utrwalić ją na obrazie. Nawiązuje również znajomość z cynicznym lordem Henry’m Wotton’em (Collin Firth), osobą o dość niecodziennych poglądach. Za jego namowami młodzieniec podąża za, coraz to nowymi uciechami, by skończyć w podrzędnych spelunach, burdelach i palarniach opium. Pochopnie wypowiedziane życzenie sprawia, że wszelkie grzechy i występki, a także sam czas będą odbijały się nie na obliczu Doriana, lecz na jego portrecie. Od tego momentu obserwujemy powolne, acz nieuchronne staczanie się mężczyzny na moralne dno.

Gra aktorska stoi na przyzwoitym poziomie. Odtwórca głównej roli – Ben Barnes świetnie pasuje do odegrania delikatnego i nieśmiałego młodzieńca, którym na początku był Gray. Jego piękno urzeka, a niewinność przekonuje, lecz nie zapominajmy, że kluczową dla tej pozycji jest dwoistość natury bohatera. Niestety nie udało mu się zagrać zepsutego i pozbawionego skrupułów potwora, którym stał się Dorian. Collin Firth natomiast, znany głównie z ról w komediach romantycznych, jako dystyngowany lord, a zarazem podżegacz do złego, spisał się znakomicie.

Na pochwałę zasługuje świetna scenografia. Twórcom w pełni udało się oddać niesamowity klimat panujący w dziewiętnastowiecznym Londynie. Wiecznie pochmurne niebo, zatęchłe, zacienione uliczki, wałęsające się po nich zagubione dusze, świetnie kontrastują z pełnymi przepychu strojami i wystawnym życiem angielskiej arystokracji. Mankamentem tego mrocznego obrazu jest portret Doriana, dziwne dźwięki jakie wydaje przypominają odgłosy zombie, czy innej maszkary w podrzędnym horrorze, które miast straszyć- bawią. Zabrakło tu pewnej dozy tajemniczości i niepokoju.

Pierwsze wydanie dzieła Oscara Wilde’a spotkało się  z falą krytyki i zostało okrzyknięte mianem skandalizującego i niemoralnego przez pławienie się bohatera w hedonizmie i licznych aluzjach do homoseksualizmu. W XXI wieku, dobie nowoczesności i tolerancji żadna z tych rzeczy nie gorszy, więc wydawałoby się, że reżyser będzie miał pole do popisu. Niestety nie zostało ono należycie wykorzystane. Co prawda obecne są sceny seksu, erotyzm, narkotyzacja, a także krew i zbrodnia, jednak na dorosłym widzu nie robią one wrażenia.  Działania, które doprowadziły Doriana do moralnego upadku i oszpeciły jego duszę powinny być odrażające i brudne, tu są przedstawione ”ładnie” i „czysto”, co sprawia, że nie przekonują.

Film pozbawiony jest moralizatorstwa, choć oczywiście można z niego wyciągnąć pewne wnioski. Widzimy tu przecież młodego, pięknego i dobrego mężczyznę, który w pogoni za uciechami doczesnymi stacza się coraz niżej, by osiągnąć dramatyczny koniec. Jednak, niestety nawet podsumowanie nie zaskakuje. Od początku można się spodziewać, w jaki sposób historia się dopełni i w rzeczy samej tak jest.

Parkerowski Dorian Gray arcydziełem kinematografii nie jest. Brakuje tu pasji i tego czegoś, co sprawia, że fabułę śledzi się z zapartym tchem, a rozterki bohaterów stają się, poniekąd, naszymi. Niestety twórcom nie udało się w pełni wykorzystać możliwości, jakie dał im pierwowzór, przez co miast ponadczasowej opowieści mamy tylko dobre kino rozrywkowe. Jednakże polecam zapoznać się z obrazem – z pewnością nie znudzi, a być może zachęci do zapoznania się z dziełem Oscara Wilde’a, do czego, z czystym sumieniem, namawiam.

Oficjalny trailer filmu:

niedziela, 24 lipca 2011

5. "Spirale strachu", "Spirale grozy" Jeffery Deaver



Autor: Jeffery Deaver
Tytuł: Spirale grozy
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 368
Ocena: 5/6



Autor: Jeffery Deaver
Tytuł: Spirale strachu
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 312
Ocena: 5/6




Jeffery Deaver znany jest jako autor złożonych powieści kryminalnych, w których raczy nas stopniowo narastającym napięciem, powolnym odkrywaniem tożsamości czarnego charakteru, by w końcu doszczętnie zniszczyć wszystko to, co mieliśmy za pewnik i ukazać nam prawdę, której nigdy byśmy się nie spodziewali. Tym razem ma dla Czytelników dwa zbiory opowiadań, gdzie na kilku zaledwie stronach jest w stanie sprawić, że całkowicie zwątpimy w naszą zdolność dedukcji i przewidywania. Opisywanie wszystkich po kolei, mogłoby dostarczyć wskazówek, gdzie spodziewać się sztuczek i mocniej wytężyć umysł, co byłoby nie lada ułatwieniem, a nawet być może obrazą dla miłośników gatunku. Z tego powodu oba zbiory i zamieszczone w nich historie zostaną potraktowane ogólnikowo.


Czego więc się spodziewać otwierając te książki? Na pewno nie płaskich bohaterów, bowiem każdy z nich jest jedyny w swoim rodzaju i kierują nimi rozmaite pobudki. Spotkamy tu mężów, żony, morderców, złodziei, mścicieli – dla każdego, coś miłego. Akcja będzie wartka, a nawet najdrobniejszy szczegół istotny, dlatego by nie zostać oszukanym, lepiej się skupić. Tu pokłon w stronę pisarza, który mimo tak małej objętości potrafi tyle przekazać, a kolejny za to, że jeszcze więcej potrafi ukryć.Stanowczo odradzam czytanie wszystkiego jednym tchem. Zdaję sobie sprawę, że kiedy już się zacznie trudno jest przestać, zwłaszcza ze świadomością ile jeszcze przed nami, jednak to tylko zepsuje dalszą zabawę. Tu pojawia się jedyna wada tych opowiadań – po przeczytaniu kilku jednym tchem, „rozgryzienie” następnych idzie o wiele łatwiej.

Zarówno Spirale grozy, jak i Spirale strachu to pozycje, którym warto jest poświęcić swój czas. Opowiadania w nich zawarte nie nudzą, są przepełnione grozą i nie wszystko w nich jest takie, jakie mogłoby się wydawać. U Deavera zło triumfuje równie często jak dobro, a szlachetny człowiek okazuje się być łajdakiem. Osoby zaznajomione z twórczością autora na pewno ucieszą dwa opowiadania z Lincolnem Rhyme i Amelią Sachs w rolach głównych. Miłośnicy zwrotów akcji, zaskakujących rozwiązań i deaverowskiej zabawy w kotka i myszkę, na pewno nie będą zawiedzeni. 

sobota, 23 lipca 2011

4. "Laboratorium" Douglas Preston, Lincoln Child



Autor: Douglas Preston, Lincoln Child
Tytuł: Laboratorium
Wydawnictwo: G+J Polska
Liczba stron: 464
Ocena: 4/6


Rozwój genetyki niesie za sobą nieprawdopodobnie wiele korzyści. Wyobraźmy sobie, że wkrótce przyszłe matki nie będą obawiały się wad u swoich nienarodzonych jeszcze dzieci, osobom starszym nie straszne będzie widmo Alzheimera i Parkinsona, skończą się zbierające straszne żniwo epidemie. A to nie wszystko. Jednak czy w obliczu zapewnienia sobie życia bez chorób, a nawet, być może, nieśmiertelności firmy farmakologiczne i naukowcy zastanowią się choć przez chwilę nad etyką i zagrożeniami, które mogą płynąć z ich eksperymentów? Czy ingerowanie w ludzki genom jest słuszne, a co ważniejsze- bezpieczne? Oto niektóre z pytań, jakie można zadać sobie po przeczytaniu Laboratorium , kolejnego „dziecka” pióra duetu Preston i Child. Nie żeby autorzy zwracali na to jakąś szczególną uwagę, w końcu żadni z nich moralizatorzy, ale biorąc pod uwagę fakt, że historia tu przedstawiona mogłaby wydarzyć się naprawdę, pytania same się nasuwają.

Głównym bohaterem książki jest Guy Carson – niewyróżniający się z pozoru naukowiec, pracujący dla potężnej korporacji biotechnologicznej GeneDyne. Niespodziewanie zostaje on przeniesiony do tajnego kompleksu badawczego Mount Dragon, mieszczącego się w sercu pustyni, by tam wraz z garstką świetnie wykwalifikowanych uczonych pracować nad niebezpiecznym wirusem. Gdyby udało im się osiągnąć sukces, w przyszłości ocaliliby setki, a nawet tysiące istnień.  Jednak początkowe próby ingerencji w naturę nie przynoszą spodziewanych efektów. Co więcej, okazuje się, że to, co miało być zneutralizowane, stało się jeszcze bardziej niebezpieczne.

Obok prac w tytułowym laboratorium, równolegle możemy obserwować konflikt Charlesa Levine’a z jego niegdysiejszym przyjacielem, teraz prezesem GeneDyne – Brentem Scopes’em. Historia ich sporu mogłaby się wydawać schematyczna. Mamy tu do czynienia z naukowcami, z których pierwszy odda wyniki swoich badań za darmo, byleby dla dobra ludzkości, drugi natomiast za wszelką cenę, będzie czerpał z nich milionowe zyski. Jednak dramatyczne zakończenie ich walki sprawia, że trudno się przyczepić do tego zabiegu.

Co się tyczy bohaterów, to znaleźć ich tu można całą gamę. Guy Carson, który na początku może się wydawać niezaradny i trochę ciapowaty, z czasem okazuje się być inteligentnym i rozważnym człowiekiem. Jego asystentka Susana deVaca to piękna kobieta o twardym charakterze. To dobre połączenie, ale w tym wypadku, zamiast wzbudzać sympatię i być może podziw, tylko irytuje. Każde słowo traktuje jako obelgę, jest opryskliwa i wszędzie doszukuje się podtekstów odnośnie jej pochodzenia. To postać bardzo ważna dla fabuły, która w trudnych chwilach potrafi zachować zimną krew, co jest jej ogromną zaletą, jednakże pewien niesmak pozostaje.

Laboratorium to bez wątpienia pozycja godna polecenia. Mamy tu dużo zwrotów akcji, zgrabnie poprowadzoną fabułę, charakterystycznych bohaterów i realne zagrożenie, które równie dobrze mogłoby mieć miejsce w rzeczywistym świecie. Mimo specjalistycznego języka, którego nie brakuje w książkach Prestona i Childa, nie odnosimy wrażenia, że czytamy pracę naukową doktora z Harvardu. Czytelnicy, którzy znają dzieła autorów na pewno nie będą zawiedzeni, Ci natomiast, którzy z duetem spotkają się pierwszy raz, z pewnością sięgną po kolejne pozycje.

Tyle do zrobienia, a tak mało czasu...

Ostatni okres można by opisać właśnie tymi słowami...
A poza tym wróciło uzależnienie... Znając swój charakter lepiej niż ktokolwiek inny, Lucy nie powinna była rozpoczynać przygody z kolejnym tasiemcem... Cóż, stało się, trzeba to przeczekać...
Ale do rzeczy...

Na recenzje czekają:
Laboratorium Douglas Preston, Lincoln Child
Spirale strachu Jeffery Deaver
Spirale grozy Jeffery Deaver
Historia Pana B. Clive Barker
To tyle jeśli chodzi o literaturę. Co do kinematografii... jest tego znacznie więcej.

Dzięki hojności mojej drogiej przyjaciółki, w kolejce na przeczytanie znajdują się:
Metro 2033 Dmitry Glukhovsky
Sen numer 9 David Mitchell
A także, na razie, cztery tylko pozycje Sir Arthur Conan Doyle'a.

Lucy czeka sporo pracy...