wtorek, 31 maja 2011

2. "Wyznania chińskiej kurtyzany" Miao Sing


Autor: Miao Sing
Tytuł: Wyznania chińskiej kurtyzany
Wydawnictwo: Łódzkie
Liczba stron: 190
Ocena: 3/6

Stara, zakurzona recenzja. Wydobyta dzisiaj z odmętów dysku twardego, odświeżona i opublikowana. 

Wyznania chińskiej kurtyzany po raz pierwszy w Polsce ukazały się w 1987 roku w serii Biografie niezwykłe wydawnictwa Łódzkiego. Sięgnęłam po tą książkę, ponieważ chciałam się przekonać jak wyglądało życie w Chinach w połowie XX wieku z perspektywy osoby żyjącej w tamtych czasach.

Na początku historia wcale mnie nie zachwyciła, za bardzo przypominała Wyznania gejszy, ale po głębszym „wczytaniu się” w treść zmieniłam zdanie. Bez wątpienia największą zaletą książki jest język, którym posługuje się autor. Znajdziemy tu bardzo dużo scen miłosnych, które są opisywane w poetycki wręcz sposób – trafne porównania i malownicze epitety sprawiają, że czyta się ją lekko i przyjemnie. Kolejnym plusem jest obecność faktów historycznych, które nie narzucają się lecz sprawiają, że z pozycji w przystępny sposób możemy czerpać wiedzę. Bardzo ciekawy jest wątek wykorzystywania kurtyzan jako szpiegów, by dzięki swym umiejętnościom pozyskiwały informacje od japońskich oficerów. Moim zdaniem największą wadą książki jest mnogość scen seksualnych. Mimo, iż nigdy nie są opisywane wprost, jest ich po prostu za dużo, co po jakimś czasie czytania po prostu razi. Ciekawostką może być fakt, że nie podano ani języka oryginału, ani choćby szczątkowych wiadomości o autorce – właściwie w żadnym dostępnym mi źródle nie mogłam niczego się dowiedzieć o Miao Sing, tak jakby nigdy nie istniała. Udało mi się znaleźć niepotwierdzone informacje, że rzekomym autorem książki może być niejaki Jonathana Quayne lecz to tylko domysły.

Moim zdaniem książka nie była nadzwyczajna, chociaż rzeczywiście przyjemnie się ją czytało. Z czystym sercem mogę ją polecić wszystkim, zarówno tym lubiącym tematykę orientalną, jak i osobom szukającym czegoś po prostu innego. Pod warunkiem oczywiście, że nie będą im przeszkadzać malownicze opisy scen łóżkowych.

poniedziałek, 30 maja 2011

1. "W drodze na Hokkaido" Will Ferguson

Autor: Will Ferguson
Tytuł: W drodze na Hokkaido. Autostopem przez Kraj Kwitnącej Wiśni.
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 525
Ocena: 6/6

Książka opatrzona była zachęcającą naklejką „-25%”, jednak przy kasie okazało się, że to pomyłka. Mimo wszystko, warto było ją kupić.

Spora dawka sake i piwa, a także magiczny klimat hanami, czyli japońskiego święta kwitnienia wiśni sprawia, że Will Ferguson postanawia wyruszyć w podróż z krańca na kraniec Japonii. Autostopem. Na swej drodze styka się z ludźmi tak różnymi, jak płatki kwiatów sakura. Są to mężowie, żony, czasami całe rodziny, a także samotni strzelcy odbywający zwykle podróże służbowe, bądź wracający z pracy. Każdy wyposażony we własną, niepowtarzalną historię, gotową do opowiedzenia autostopowiczowi.

Czytając tę książkę możemy poznać prawdziwe oblicze Kraju Kwitnącej Wiśni. Nie jest to przerysowany i wyidealizowany obraz Japonii. W drodze na Hokkaido to nie przewodnik, który za wszelką cenę będzie zachęcał nas do odwiedzenia tego kraju, a autor nie jest człowiekiem Zachodu zachwycającym się wszystkim co japońskie. Nie myśl jednak, Drogi Czytelniku, że Will Ferguson odwiedzie Cię od pomysłu wybrania się na wycieczkę do Kraju Kwitnącej Wiśni. Autor ukazuje jedynie Japonię, taką jaka jest – ze wszystkimi jej wadami i zaletami. Dzięki jego krytycznemu i lekko ironicznemu podejściu opowiadana historia staje się bardziej autentyczna. Godne uwagi są również ciekawostki i fakty, których w książce pełno, a nie znajdziemy ich w nawet najlepszych przewodnikach.

Natkniemy się tu na wiele obszernych i szczegółowych opisów krajobrazu, czy kultury. Nie znudzą nas jednak, ponieważ zawsze są opatrzone trafnym, często przezabawnym komentarzem autora. Jak choćby ten dotyczący używania japońskiego słowa jōzu (w wolnym tłumaczeniu „być dobrym w czymś”) w stosunku do obcokrajowców. Nawiązując do poczucia humoru Willa Fergusona, pozwolę sobie na stwierdzenie, że bez niego nie byłaby to ta sama książka. Jego błyskotliwe porównania i często perfidne komentarze sprawiły, że podczas czytania wiele razy wybuchałam głośnym śmiechem. Zdawałoby się, że skoro autor  od kilku lat żyje w Japonii i posługuje się językiem mieszkańców, zdołał się już na dobre zaklimatyzować w tym kraju. Jednak podczas podróży często zwraca uwagę na to, że mimo wszystko wciąż jest tylko gaijinem - obcym.

Każdy, kto otworzy W drodze na Hokkaido wyruszy w długą i niesamowitą podróż. Będzie jazda bez trzymanki, ciekawi ludzie, zapierające dech widoki, ale także chwile pełne refleksji. Szczerze zachęcam do zapoznania się z tą pozycją zarówno sympatyków tematu, jak i osoby, które z Japonią nie mają zbyt wiele wspólnego. 

sobota, 28 maja 2011

Dobre złego początki...

Z założenia miał powstać blog z recenzjami, które to Lucy napisze po przeczytaniu książek. Czyta dużo, o ile czas, miejsce i okoliczności na to pozwolą. Czytanie dla samego tylko czytania stało się... nieowocne? Tak, to chyba dobre słowo. Lucy ma krótką pamięć. Książka, film, czy przesłuchana płyta, choćby były szalenie wciągające nie zostawiają na długo śladu w jej głowie. To nie tak, że jest nieczułą na piękno ignorantką. Po prostu ta przerażająco krótka pamięć...
Dlatego postanowiła założyć bloga.
żeby nie zapomnieć;
żeby podzielić się spostrzeżeniami z innymi;
żeby ćwiczyć warsztat pisarski;
żeby...
żeby...
Pierwsze założenie zostało zrealizowane - blog powstał. Ba! Powstał nawet pierwszy wpis. Co będzie dalej, dopiero się okaże. Osobom o słomianym zapale jest trudniej. Lucy jest właśnie taką osobą... Ale 28 maja 2011 roku o godzinie 02:32 ma nadzieję, że to pociągnie.